sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 2

Kiedy rano otworzyłam oczy zegar wybijał dziewiątą. Bolała mnie głowa, niby nie wypiłam dużo. Nie byłam pijana, ale sam fakt, że coś tam popiłam i do tego mało spałam dało ból głowy. Postanowiłam, że ubiorę się i zejdę na dół. Dominika też już nie spała, piła kawę w salonie.
- O witam śpiocha. - przywitała się ze mną.
- Śpiocha? Jest dopiero dziewiąta, spałam cztery i pół godziny, to nie tak dużo. Idę zjeść śniadanie.
- Ależ proszę cię bardzo, smacznego.
Zrobiłam sobie kanapki, zaparzyłam kawę i wróciłam do salonu.
- Co będziemy dziś robić? Pójdziemy na plażę?
- Możemy. Co powiesz, żebyśmy wpadły do chłopaków na trening? Na pewno się ucieszą, wszyscy bardzo cię polubili. - Dominika uśmiechnęła się do mnie.
- Z chęcią popatrzę jak ćwiczą.
Po śniadaniu pojechałyśmy na trening. Usiadłyśmy na trybunach i przyglądałyśmy się piłkarzom. Moje oczy ciągle wypatrywały Cristiana, nigdzie go nie widziałam. Zaczęłam się zastanawiać no, bo gdzie może być jak nie na treningu?
- Czy mogłabym uzyskać odpowiedź na moje pytania? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Dominik.
- Przepraszam, zamyśliłam się. O co pytałaś?
- Pytałam się co chodzi ci po głowie, o czym myślisz i kogo tak namiętnie wypatrujesz.
- Nikogo. Tak sobie siedzę i myślę.
- Dobra, chodź młoda. Mają przerwę, możemy zejść do nich.
Weszłyśmy na murawę i podeszłyśmy do Marca i Cesca. Marc pocałował Dominikę w usta. Śliczną byli parą.
- Jak ci się podoba nasze miejsce pracy? - zwrócił się do mnie Fabregas
- Tu jest cudownie, ten stadion robi ogromne wrażenie kiedy jest pusty, a co dopiero jak jest wypełniony ludźmi, aż trudno to sobie wyobrazić.
- Zobaczysz to w tą sobotę, jeśli tylko chcesz. Gramy mecz, wpadniesz?
- Jasne. Już się nie mogę doczekać, żeby zobaczyć was w akcji.
- Cieszy mnie to niezmiernie.
Nagle na horyzoncie pojawił się Cristian, nie uszło to uwadze trenera, który zaraz go do siebie zawołał, a następnie zaczął wykrzykiwać na cały stadion:
- Któż to raczył nas odwiedzić! Witamy pana, panie Tello. Cóż za zaszczyt!
- Przepraszam za spóźnienie, panie trenerze. Nagła sytuacja. To się więcej nie powtórzy.
- Co mi po twoim "przepraszam"? Dezorganizujesz mi pracę! Wiesz, która jest godzina?
- Dziesiąta, panie trenerze.
- Spóźniłeś się godzinę i piętnaście minut! Czy wiesz do czego służy zegarek? Myślę, że nie. Zapraszam na boisko, 20 karnych kółek dookoła murawy.
Kiedy Cristian oddalił się kawałek puścił taką wiązankę przekleństw, że aż uszy bolały.
- Tello mówiłeś coś? - usłyszeliśmy głos trenera.
- Nie, nic nie mówiłem, trenerze.
- Nie? Mi się wydaje, że jednak tak. Na przyszłość radziłbym nie przeklinać przy paniach, bo to nie ładnie.
Cristian usłyszawszy te słowa rozejrzał się dookoła i wtedy zobaczył mnie i Dominikę. Momentalnie się zarumienił, zrobiło mu się wstyd, że słyszałyśmy to co powiedział.
- Już! Do roboty panowie! Tello biega, wy możecie do niego dołączyć, a was dwie zapraszam z powrotem na trybuny.
Po treningu czekałyśmy na Marc'a na parkingu. Przyszedł z Tello.
- Chciałem was bardzo przeprosić za to co powiedziałem.
- Nie przejmuj się. Myślisz, że my nie przeklinamy? Każdemu się czasem zdarza. - uśmiechnęłam się do niego. - Idziemy na plażę?
- Może pójdziemy jutro? - zapytała Dominika - Strasznie rozbolała mnie głowa.
- Nie ma sprawy, wybierzemy się jutro razem, a teraz pójdę sama.
- Na pewno?
- Tak, nie martw się. Do domu też trafię.
- Chcesz mogę pójść z tobą i tak bym się w domu nudził.
- W takim razie chodźmy.
Dominika i Marc pojechali do domu, a my ruszyliśmy w stronę plaży, która znajdowała się niedaleko stadionu. Usiedliśmy na piasku.
- Co się stało, że się spóźniłeś? - zaczęłam rozmowę  
- Lorena miała stłuczkę, musiałem do niej pojechać i pomóc pozałatwiać sprawy.
- Coś się jej stało?
- Nie. Wyjeżdżała z parkingu i stłukła komuś lampę. W sumie nic się nie stało, a ona panikuje. Oczywiście nie rozumiała, że ja się spieszę na trening.
- Ja na twoim miejscu bałabym się pokazać w pracy, gdybym spóźniła się tylko czasu. Przecież on cię prawie zjadł.
Cristian uśmiechnął się. Jego uśmiech zwalał z nóg. Ten chłopak coraz bardziej mi się podobał. Jego brązowe oczy były tak bardzo głębokie, że można było się w nich utopić.
- Przyjdziesz w sobotę na mecz?
- Oczywiście, że przyjdę. Nie mogłabym tego przegapić, nie mogę się już doczekać soboty, aby zobaczyć jak gracie, ale z drugiej strony będzie to oznaczało, że następnego dnia muszę wracać do domu, a tego nie chcę.
- Będę trzymał za ciebie kciuki, nawet wtedy jak będę biegał po boisku. Szybko zdasz maturkę, a potem tutaj wrócisz i już niczym nie będziesz musiała się przejmować.
- Miejmy nadzieję, że zdam. Dobra, nie gadajmy o tym. Chcę popływać. Dobrze, że ubrałam strój. Idziesz ze mną?
- Nie mam kąpielówek, ale popatrzę jak ty pływasz.
- Jak chcesz.
Wstałam, otrzepałam się, zdjęłam bluzkę i spódniczkę, po czym ruszyłam do wody. Stałam chwilę i oswajałam się z nią. Zanurzona byłam na wysokości ud, gdy nagle ktoś mnie ochlapał. Odwróciłam się i zobaczyłam, że to Cristian. Wszedł do wody w jeansach i nadal na mnie chlapał. Chwilę stałam, jak sparaliżowana. Kiedy szok minął postanowiłam nie być dłużna Cristianowi i również go ochlapałam. Zachowywaliśmy się jak małe dzieci, za każdym razem kiedy on chlapał na mnie piszczałam najgłośniej jak potrafiłam, lecz kiedy wyżywałam się na nim, śmiałam się wniebogłosy.
 W pewnym momencie złapał mnie od tyłu w tali i obrócił w swoją stronę. Nasze twarze były blisko, stanowczo za blisko. Patrzył mi prosto w oczy i przybliżał się coraz bardziej. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów, a ta odległość z sekundy na sekundę coraz bardziej malała. Moje serce waliło tak głośno, aż pomyślałam, że Cristian to słyszy. On nie przestawał przewiercać mnie wzrokiem, a jego usta prawie dotykały moich, gdy usłyszeliśmy:
- Cristian!? Co ty wyprawiasz! Wychodź z wody natychmiast! - to była Lorena.
- Nie krzycz, błagam. Nie wszyscy muszą to słuchać.
- Właśnie, że muszą. Każdy powinien wiedzieć, jaki z ciebie cham, a z niej szmata. Dziecinko, nikt cię nie nauczył, że nie całuję cię cudzych facetów?! - Lorena krzyczała na całą plaże, wszyscy się na nas patrzyli.
- My się nie całowaliśmy. - Zaprzeczył Tello
- Nie? Proszę cię, nie rób ze mnie idiotki. - Lorena zdenerwowana oddaliła się, ale wcześniej rzuciła, że czeka na Cristiana w domu, bo musi z nim poważnie porozmawiać.
- Przepraszam cię, za nią. Po raz kolejny cię przepraszam.
- Nie masz za co przepraszać, po części to moja wina, faktycznie nie powinnam być tutaj z tobą. Wracaj do niej.
- Poradzisz sobie sama? Dasz radę wrócić do domu?
- Tak, będzie ok.
Cristian na odchodnym pocałował mnie w policzek. W tamtym miejscu poczułam przyjemne ciepło. Było mi go żal, że Lorena tak go traktuje. Chyba już wiem, dlaczego każdy uważa, że powinien się z nią rozstać.
Ubrałam się na mokry strój. Nie wyglądało to dobrze, moje włosy było strasznie poplątane przez słoną wodę. Po piętnastu minutach doszłam do domu. Dominika była zaskoczona tym jak wyglądam.
- Co wyście tam robili? Wróciłaś z Cristianem czy sama?
- Sama.
- Dlaczego? Coś się stało?
- Szkoda gadać. Idę się przebrać i wysuszyć włosy.
- Ok, ale potem przyjdź tu do mnie i opowiedz mi co się stało.
- Niech będzie.
Poszłam do łazienki, weszłam pod prysznic i odkręciłam kran. Gorąca woda obmyła moje ciało. To było bardzo przyjemne uczycie. Od razu poczułam na poliku ciepło pocałunku Crisa. Przypomniałam sobie, jak patrzył na mnie kiedy byliśmy w wodze, zapach jego skóry, bliskość jego ust. Z chwili na chwilę podobał mi się bardziej, bałam się, że się zakocham. Nawet jeśli tak się stanie, stoimy na straconej pozycji. On jest z Loreną, kocha ją. Przynajmniej tak mówi.  
Kiedy skończyłam się kąpać, poszła do sypialni owinięta ręcznikiem. Przestraszyłam się kiedy zobaczyłam, że na kanapie siedzi Dominika.
- Matko kochana! Co ty tu robisz?
- Czekam na ciebie. Nie mogę się doczekać kiedy mi opowiesz co się stało.
- Miałaś czekać na dole i jakby nie było stoję goła.
- Jaka goła! Masz ręcznik. Gadaj!    
- No poczekaj dwie minuty, ubiorę się chociaż.
- Ok, ok.
Wróciłam do łazienki z ubraniami i bielizną, szybko się przebrałam i poszłam do sypialni. Usiadłam na łóżku obok Dominiki:
- Zamieniam się w słuch.
- Byliśmy na plaży i rozmawialiśmy.
- I? Tylko tyle?
- Pływaliśmy. To znaczy ja miałam, zamiar popływać, bo Cristian nie miał kąpielówek, ale wszedł do wody w jeansach i zaczął mnie ochlapywać wodą. Wygłupialiśmy się, ogółem zachowywaliśmy się jak dzieci. W pewnym momencie od mnie złapał i prawie pocałował, ale zobaczyła nas Lorena. Zrobiła aferę na całą plażę. Nazwała mnie szmatą, a jego chamem i kazała wracać do domu, także spoko.
- O kurczę, to nieźle. Jak to cię prawie pocałował?
- Normalnie. Milimetry nas dzieliły i nagle ona zaczęła drzeć ten swój ryj.
- Co za głupia Locha.
- Haha, Locha. Co to za określenie?
- Takie moje, trzeba sobie szczególnie zasłużyć, aby otrzymać to miano. Dobra choć na dół, zaraz będzie obiad.
- A gdzie Marc?
- Pojechał do Cristiana, wyszedł z domu pięć minut przed twoim przyjściem.

***

( Cristian)

Stwierdziłem, że nie będę siedział w domu i wysłuchiwał narzekania Loreny, dlatego postanowiłem spotakać z Marc'iem.
- Cześć - przywitał się Marc
- Siemka.
- Gadaj co się stało. 
- Mam problem.
- Jaki?
- Chyba się zakochałem.
- Co? Jak to chyba. Od dwóch lat jesteś z Loreną i ty mówisz chyba? To powinno być dla ciebie oczywiste, przecież planujecie ślub.
- O czym ty mówisz. Jaka Lorena? Ja o Oliwi mówię. W niej się chyba zakochałem. 
-No to w czym problem? Zostaw tą dziewczynę i powiedz Oliwi co do niej czujesz.
- Zwariowałeś! Powiedziałem chyba. A co jak mnie odrzuci? 
- No to będziesz odrzucony. - Marc zaśmiał się, ale mi wcale nie było do śmiechu. - Nie no żartuje. Poczekaj jeszcze, sprawdź to i wtedy podejmij decyzję. W każdym bądź razie, ta dziewczyna jest stworzona dla ciebie, to jest oczywiście moje zdanie, no i paru chłopaków w drużynie, plus Dominiki. Lorena kompletnie do ciebie nie pasuje, wszyscy się zastanawiają jak ty z nią wytrzymałeś tyle czasu. 
- Nikt z was nie wie jaka ona jest naprawdę.  
- Jaka jest?
- Miła, kochana, czuła. Ja naprawdę ją kocham i..nie wiem co mam teraz zrobić. 
- W takim razie musisz się dowiedzieć jaka jest Oliwia, w końcu znasz ją dwa dni. 
- Ja wiem, jaka jest. Miła, uprzejma, ma śliczny uśmiech i śmiech. Piękne oczy, śliczną figurę. Jest taka malutka i drobniutka, porusza się z gracją. Nie będę przesadzał jeśli powiem, że jest najpiękniejszą kobietą jaką spotkałem. - mówiąc o Oliwi, przypomniało mi się jak blisko byliśmy dziś na plaży.  
- Ty stary, przy opisaniu Loreny użyłeś tylko trzech przymiotników, a o Oliwi cały wywód walnąłeś, ja chyba wiem, czy ty się zakochałeś czy nie. - Marc uśmiechnął się i poklepał mnie po ramieniu. 
Marc miał rację, zakochałem się w Oliwi. To jest miłość od pierwszego wejrzenia. Wiedziałem co muszę zrobić po powrocie do domu. Zakończę związek z Loreną, dusiłem się będą z nią. Ona trzymała mnie w klatce, urządzała sceny zazdrości nawet wtedy kiedy rozmawiałem z jakąś znajomą. Nie mogła mnie trzymać na uwięzi, teraz to się skończy. Wierzę, że Oliwia czuję do mnie to samo, gdyby tak nie było, odsunęłaby się, kiedy chciałem ją pocałować. Zrobiłbym to, gdyby nie Lorena.





Nic szczególnego nie wydarzyło się w tym rozdziale, ostatnio cierpię na brak weny, wybaczcie mi. Jeżeli, choć trochę spodobało wam się to co tutaj napisałam zostawcie komentarz. Zawsze milej jest przeczytać co sadzicie o tym co pisze. Pozdrawiam cieplutko :**  

PS. Masz tą swoją Lochę Domi <3 



piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 1

Wyszłam z samolotu na płytę lotniska. Obuch gorącego powietrza uderzył w moją twarz. Mimowolnie uśmiechnęłam się, czułam, że to będzie najlepszy tydzień, a później miesiące mojego życia.
W hali przylotów i odlotów czekała na mnie Dominika, moja najlepsza przyjaciółka. Jako, że byłam jedynaczką taktowałam ją jak siostrę. Dominika była ode mnie starsza o dwa lata. Kiedy miała tyle lat co ja teraz, miesiąc przed maturą przyjechała tutaj, do Barcelony. Później z wielką niechęcią wracała, aby napisać egzaminy, a to dlatego, że w Hiszpanii znalazła miłość swojego życia. Dla tego chłopaka zmieniła wszystkie swoje plany na przyszłość. Wiele razy opowiadała mi o nim. Był piłkarzem FC Barcelony. Dzięki niemu Dominika pokochała piłkę nożną, przez co ja nie raz musiałam słuchać o footballu. Nie przepadałam nigdy za tym sportem, ale też go nie nienawidziłam.
- Kochanie! - wykrzyknęła moja przyjaciółka i uściskała mnie. - Tak bardzo się za tobą stęskniłam, dwa lata się nie widziałyśmy!
- Jakby to była moja wina, to ty ciągle nie miałaś czasu. Czemu nie przyjechałaś do Polski chociaż na święta?
- Święta spędza się z rodziną, a mnie moja olała, przecież wiesz, że moją matkę interesuje tylko jej nowy kochanek, który mógłby być moim młodszym bratem.
- Teraz to ja się obrażam, zaraz idę kupić bilet powrotny. Ja to niby nie rodzina? Przecież wiesz, że moi rodzice traktują cię jak własne dziecko.
- No wiem, ale z drugiej strony nie chciałam zostawić Marc'a.
- Ah tak, zapomniałam! Kiedy go poznam?
- Do drugiej jest na treningu, więc zanim dojedziemy do domu, zanim się oporządzisz po podróży Marc będzie w domu.
- Już się nie mogę doczekać kiedy kopnie mnie ten zaszczyt poznania mojego przyszłego szwagra i jednego z zawodników wielkiej Barcelony! - wykrzyknęłam z udanym zachwytem, lecz za ton mojej wypowiedzi dostałam niezłego kuksańca w bok.
- Dzisiaj poznasz nie tylko Marc'a, ale również resztę drużyny!
- Ale jak to? - spytałam przerażona
- Nie rób takiej miny, będzie super. Zobaczysz oni są fajni. Shakira i Gerard organizują imprezę. Powiedziałam im, że dziś przyjeżdżasz i stwierdzili, że z chęcią cię poznają. Nie możesz nie pójść, przyjechałaś tutaj się zabawić i zrelaksować przed maturą, dlatego nawet się nie wykręcaj.
- Masz rację. Czas poznać kogoś nowego.
- I to mi się podoba! - Dominika uśmiechnęła się do mnie. Po chwili milczenia samochód się zatrzymał i usłyszałam:
- Jesteśmy na miejscu.
Moim oczom ukazał się duży dom, którego ściany składały się z okien. To był rzadko spotykany widok. Wyrwało mi się ciche "wow".
- Podoba ci się? - zapytała Dominika
- Tak! Nie mówiłaś, że mieszkach w tak pięknym miejscu.
- Nie ma się czym chwalić, bo nie ważne gdzie, ważne z kim. - uśmiechnęła się, a jej oczy zabłysły.
- Święta prawda. - zgodziłam się z przyjaciółką.
Weszłyśmy do środka, był tam równie pięknie co na zewnątrz.
- Chodź, zaprowadzę cię do twojej sypialni, a później pójdziemy do kuchni coś zjeść.
Sypialnia do, której zaprowadziła mnie Dominika była śliczna. Pokój był bardzo przestronny i jasny.
- Myślę, że tutaj będzie ci wygodnie. - stwierdziła moja przyjaciółka.
- Z pewnością.
- Bardzo się cieszę, że ci się podoba, zostawiam cię i idę do kuchni, jak się ogarniesz to zejdź do mnie...a raczej do nas, bo właśnie usłyszałam Marc'a i jego przyjaciół.
Dominika zeszła na dół, a ja zostałam sama. Barcelona bardzo mi się podobała, życie tutaj wyglądało zupełnie inaczej. Ludzie, którzy mijają cię na ulicy, bądź gdy jedziesz samochodem, serdecznie się do ciebie uśmiechają, nie to co w Warszawie. Tam ludzie pomyśleliby, że jesteś nienormalna, no bo kto normalny idzie ulicą i się uśmiecha. Nie wyobrażałam sobie, że za tydzień będę musiała wracać do szarej rzeczywistości, do książek, zeszytów, ale nie - nie miałam teraz o tym myśleć. To jest tydzień tylko dla mnie. Ogarnęłam się i zeszłam na dół, było tam bardzo głośno. Na kanapie przed telewizorem siedziała grupka piłkarzy, gdy tylko mnie zobaczyli momentalnie umilkli. Poczułam, że się czerwienię.
- Co was tak zatkało? Przywitajcie się, dżentelmeni. - Skarciła ich Dominika
- Racja, przepraszam za siebie i kolegów. - Podszedł do mnie wysoki brunet, wyciągnęłam rękę w jego kierunku. - Jestem Marc, ty na pewno jesteś Oliwia. Domi mi o tobie wiele opowiadała.
Reszta chłopaków podniosła się z kanapy. Marc przedstawił mi każdego ze swoich przyjaciół : Gerarda, Jordiego, Cristiana i Cesca.
- Miło mi was poznać. - uśmiechnęłam się.
- Nam również. - odezwał się Pique - Mam nadzieję, że Dominika już wspomniała o dzisiejszej imprezie, która tak, jakby urządzona jest z okazji twojego przyjazdu tutaj.
- Tak wspomniała, bardzo dziękuję. - ponownie się uśmiechnęłam
- Chodźcie, obiad! - zawołała z kuchni Dominika.
Wszyscy chłopcy szybko pobiegli do kuchni. Zdążyłam już zauważyć, że każdy z nich energii miał za dwóch, a przy posiłku buzie im się nie zamykały.
- Dominika, czy mówiłem już tobie, że powinnaś dostać medal za twoje obiady? Gotujesz lepiej od mojej żony, ale nie mów jej tego, dobrze? - uśmiechnął się Gerard do mojej przyjaciółki.
- Mówiłeś mi wiele razy i za każdym razem jest mi bardzo miło, bo wiesz nikt inny mi tego nie mówi i oczywiście Shakirze ani słowa. - uśmiechnęła sie serdecznie Dominika.
- Czy to była jakaś aluzja do mnie, że niby ja nie chwalę twojej kuchni? - spytał zdziwiony Marc.
- Nie, nie chwalisz. - Dominika zrobiła nadąsaną minę.
- To jest oczywiste. Nikt nie gotuje lepiej od ciebie! -  po tych słowach Barta dał Dominice ogromnego buziaka. Przyglądałam im się z boku i stwierdziłam, że idealnie do siebie pasują.
Po obiedzie chłopcy poszli grać w Fifę, a my zostałyśmy w kuchni, żeby pogadać i posprzątać.
- Ile oni mają energii. - stwierdziłam
- Czasami, aż za dużo.
- Gerard'a, Jordiego, Cesc'a i Marc'a kojarzę, ale Cristiana nie, dlaczego?
- Do niedawna grał w Barcelonie B, teraz powoli wchodzi do głównej drużyny. I co, jak ci się Marc podoba?
- Przystojny, nie powiem. Strasznie słodki i widać, że zakochany w tobie na zabój.
- Wiem! - stwierdziła z dumą Dominika. - A reszta? Co sądzisz o pozostałych?
- Mili ludzie. Widać, że wszyscy tworzycie tutaj taką wielką rodzinę.
- Można tak powiedzieć. Dzisiaj poznasz resztę paczki.
- Już się nie mogę doczekać!
Posprzątałyśmy kuchnię i poszłyśmy do garderoby Dominiki, żeby wybrać kreację na wieczór.

***

- Denerwuję się trochę. - powiedziałam do Dominiki i Marc'a kiedy siedzieliśmy w samochodzie przed domem Shakiry i Gerarda.
- Przerosła cię wizja tego, że impreza jest zorganizowana na twoją cześć? Jeśli tak, to nie ma obaw. Kiedy dowiedzieliśmy się, że przyjeżdża do nas młodsza siostra Dominiki, stwierdziliśmy, że trzeba ją godnie przyjąć i wprowadzić do grona naszej paczki. Także głowa do góry i wychodzimy z wozu. - przekonywał mnie Marc.
- Jeszcze cycki do przodu! - Wtrąciła się Dominika.
Po słowach Marc'a zrobiłam się bardziej pewna siebie. Jak mantrę powtarzałam sobie, że przyjechałam tutaj się zabawić i nic mi w tym nie przeszkodzi. Zadzwoniliśmy do drzwi, otworzyła nam Shakira z Milankiem na ręku.
- Ah witajcie! - zawołała od progu, co zwróciła uwagę innych zebranych. Oddała Milana Gerardowi, który właśnie podszedł i uściskała mnie. - Bardzo się cieszę, że przyjechałaś, Domi wiele o tobie opowiadała, ale nie wspomniała, że jesteś taką ślicznotką, pewnie ci zazdrości. - przy tym słodko uśmiechnęła się do mojej przyjaciółki. 
- Chodź, przedstawię cię reszcie.
Shakira podchodziła ze mną do każdego. Miałam do zapamiętania dużo nowych twarzy. W dłuższą rozmowę wdałam się z Antonellą, partnerką Messiego. 
- Jak ci się tu podoba? Pierwsze wrażenia?
- Jest świetnie. Nie sądziłam, że to miejsce aż tak mi się spodoba, a ludzie są przemili, wszyscy z którymi się tutaj spotkałam są serdeczni.
- Większość tak, ale na niektórych uważaj, bo ich zachowanie to tylko pozory. Mówię tutaj o Danielli i Lorenie. Potrafią uprzykrzyć życie. Są strasznymi plotkarami.
- Poczekaj, która to Daniella, a która Lorena?
- Daniella stoi tam przy barku i robi sobie drinka, a Loreny chyba jeszcze nie poznałaś, bo jej tutaj nie ma. Zaznaczam, że Lorena jest gorsza. Daniellę jeszcze da się znieść. Chodź, napijmy się czegoś. 
- Zdziwiło mnie to co powiedziałaś. Wydawała mi się sympatyczna kiedy z nią rozmawiałam, aż trudno uwierzyć. Rozmawiajmy lepiej o tych milszych sprawach. Powiedz mi jak synek?
- Chcesz to możesz zobaczyć. Śpi u góry w pokoiku Milana. Zasnął nam po drodze. 
- Chętnie go poznam. 
Weszłyśmy do kolorowego pokoju.
- Cały czas śpi, mój śpiący królewicz. - Antonella pocałowała małego w czoło.
- Jest śliczny! Jakie minki robi! - byłam zachwycona tym maleństwem. Thiago obudził się po chwili, więc Antonella pozwoliła mi wziąć go na ręcę. Był mały i miękki.
- Do twarzy ci z dzieckiem i jemu też się podoba nowa ciocia. - chłopiec uśmiechnął się pokazując trzy ząbki.
Nagle do pokoju wszedł Cristian.
- Cześć, przyszedłem położyć Milana, wcisnęli mi dziecko, więc teraz muszę się nim zająć. - uśmiechnął się do nas
-Ah Tello, ty się zawsze w coś wpakujesz prawda? - zaśmiała się Antonella.
- Bym zapomniał, Leo cię szukał. 
Antonella zostawiła nas samych.      
- Nie mieliśmy dzisiaj okazji, żeby normalnie porozmawiać. - zaczął rozmowę Cristian. 
- No nie, nie mieliśmy.
- Przypomnij mi czemu tu jesteś? Uciekł mi ten fakt.
- Za trzy tygodnie zdaję maturę, więc przyjechałam na tydzień zregenerować umysł. 
- Maturę powiadasz. Pamiętam jak ja zdawałem. Nie chciałem tego, bo jest mi to teraz niepotrzebne, ale rodzice się nie zgodzili, żebym jej nie zdawał. Powiedzieli, że jak nie zdam to mogę pożegnać się z piłką, a tego nie chciałem.
- Ja mam podobną sytuację. Rodzice stwierdzili, że ten wyjazd może źle wpłynąć na moje wyniki egzaminacyjne. Powiedzieli, że jak nie zdam na zadowalającym ich poziomie to mogę nie wracać do domu. Nie rozumieją, że zakuwałam cały rok i kilka dni odpoczynku dobrze mi zrobi. 
- Rodzice! Jestem pewien, że utrzesz im nosa, kiedy pokarzesz im wyniki matury.
- Tak myślisz?
- Ja nie myślę, ja to wiem. Czuję to w głębi serce. - Cristian uśmiechnął się do mnie. Chłopak miał taki szczery uśmiech. Taki prawdziwy. - A co po maturze?
- Przyjadę tutaj na najdłuższe wakacje życia, a co do dalszej nauki to nie wiem. Zobaczę najpierw wyniki. Zawsze marzyłam, żeby iść na medycynę.
- Poważnie? Idź tutaj na studia, a później zatrudnij się u nas w sztabie medycznym.
- Zanim jak byłabym w sztabie, to ty byś już karierę kończył. 
- No to co? Nie rezygnuj na starcie. Wyznacz cel i dąż do niego.
- Wiesz, może i masz rację. Mądre słowa.
- Polecam się na przyszłość. - chłopak znowu obdarzył mnie ślicznym uśmiechem.
- Chodźmy na dół, bo zaraz ktoś sobie coś pomyśli - stwierdziłam.
- To niech sobie myślą i niech się cieszą, że to nic nie kosztuje.
Zeszliśmy do salonu. Impreza się rozkręciła. Dominika i Marc, Shakira i Gerard, Cesc i Daniella szaleli na parkiecie. Pozostali rozmawiali w grupkach, inni pili piwo i drinki. 
- Napijemy się? - zaproponował Tello. 
- Chętnie.
Siedzieliśmy przy małym barku, gdy nagle podeszła do nad pewna dziewczyna.
- Cris, co ty robisz?
- Nie widzisz? Rozmawiam i piję drinka.    
- A co powinieneś robić? - spytała dziewczyna, a Cristian nie odpowiedział. - Powinieneś zajmować się mną, a nie nią.
- Przesadzasz. Prowadzę zwyczajną, kulturalną rozmowę i jestem miły, może też spróbujesz?
- Nieważne. Chodźmy potańczyć. - dziewczyna pociągnęła Cristiana na parkiet.
- Przepraszam. - szepną Tello na odchodnym. 
- To była właśnie Lorena Lopez, kochanie. - nagle przy mnie stanęła Antonella.
- Ale sucz, biedny Cristian. Jak ona go traktuje?
- Wszyscy twierdzą, że już dawno powinien się z nią rozstać, ale on ją podobno kocha. Szczerze, nie wiem za co. Jak tam chłopcy? Śpią?
- Tak, śpią jak zabici.
Po chwili podeszli do nas Dominika i Marc.
- Można prosić panią do tańca? - Marc uśmiechnął się do mnie i wyciągnął swoją rękę w moją stronę. 
- Z chęcią z panem zatańczę. - odpowiedziałam.
- I co podoba ci się? Trzeba było się tak denerwować?
- Jest super, przestałam się denerwować, kiedy przekroczyłam próg tego domu. Bardzo mi się tu podoba.
- Widziałem jak rozmawiałaś z Crisem. Fajnie razem wyglądacie. Osobiście uważam, że byłabyś dla niego o wiele lepsza, niż Lorena. Każdy tak uważa, ale on nikogo nie słucha. 
- Miałam już ta przyjemność poznania panienki Lopez. To doświadczenie do najmilszych nie należało. 
- Wyobrażam sobie, ale cóż. Na szczęście większość naszej paczki jest normalna, o ile do nas pasuje określenie "normalni". - Marc uśmiechnął się. Piosenka się skończyła, ale została zmieniona na nieco wolniejszy kawałek. 
- Może jeszcze jeden taniec? - zaproponował
- Z przyjemnością. - Tańczyliśmy dalej. W pewnym momencie usłyszałam:
- Stary, odbijany. - Mym oczom ukazał się Cristian.
- Bardzo proszę. - Marc oddał mnie przyjacielowi.    
- Chciałem bardzo cię przeprosić za Lorenę. Ona jest troszeczkę przewrażliwiona. Rozmawiałem z nią, powiedziałem, ze powinna cię przerosić. 
- Przestań, nic się nie stało. Gdzie ona teraz jest?
- Obraziła się i pojechała do domu, to nawet dobrze, mogę przynajmniej normalnie się bawić. 
Do końca piosenki tańczyliśmy w milczeniu. Chłopak bardzo fajnie tańczył. Kiedy piosenka się skończyła poszliśmy napić się drinka, a później wróciliśmy na parkiet. Teraz tańczyło więcej par.
Kiedy tańczyliśmy, Marc, który stał z Naymarem przy barku uśmiechnął się do mnie i pokazał kciuk w górę. Chyba sobie za dużo wyobrażał. Resztę imprezy przetańczyłam z Tello, a do domu trafiłam około 4 nad ranem. Byłam tak zmęczona, że kiedy tylko przyłożyłam głowę do poduszki, zasnęłam. 

__________________________________________________

Mam nadzieję, że historia Oliwi choć trochę was zaciekawiła. Proszę, zostawicie po sobie ślad waszej obecności. 
Serdecznie zapraszam na mojego pierwszego bloga : http://truelovebvb.blogspot.com/. Pozdrawiam cieplutko. xoxo :*

sobota, 16 listopada 2013

Prolog

Kilka minut przed godziną szóstą leżałam w łóżku czekając na to, aż zegar wybije punkt szóstą i po moim pokoju rozbrzmi przeraźliwy dźwięk budzika. Ostatnimi czasu budziłam się bardzo wcześnie.
Za miesiąc zdaję maturę. Cały rok wkuwałam tylko po to, aby dostać się na wymarzone studia. Pragnęłam uczęszczać na medycynę na Uniwersytecie Warszawskim, ale teraz nie mam zamiaru myśleć o nauce, przyszłości. Liczy się tylko tu i teraz. Najbliższy tydzień spędzę wylegując się na gorącym piasku barcelońskiej plaży. Postanowiłam, że należy mi się tydzień wolnego przed tym największym zakuwanie. Moi rodzice uważają, że na takie przyjemności powinnam poczekać do momentu, aż zdam maturę, lecz ja uważałam, że ten wyjazd to tylko przedsmak tego co będę robić przez większość najdłuższe wakacji w życiu.
Już w ferie obiecałam Dominice, że przyjadę do niej do Barcelony na wakacje. Jestem osobą, która dotrzymuje danego słowa, więc z przyjemnością wywiąże się z obietnicy.
Zadzwonił budzik, wstałam z łóżka po czym poszłam do łazienki, aby się wyszykować, o 9:00 miałam samolot. Zeszłam na śniadanie, rodzice czekali na mnie w kuchni.
- Naprawdę nie powinnaś jechać - zaczęła spokojnie mama.
- To jest tylko tydzień, cały rok uczyłam się bez przerwy, teraz przed tym największym szałem chciałabym zregenerować umysł i zebrać siły na decydujące trzy tygodnie mojego życia. Czy to dość zadowalające argumenty? - wywróciłam oczami
- Nie mów takim tonem do matki - wtrącił się ojciec z gniewem w głosie. - Jeżeli nie zdasz matury na zadowalającym nas poziomie nie masz po co wracać do domu.
- Moja matura, moja sprawa, moje życie! - wykrzyknęłam
- Przestańcie się kłócić, mam dość. Od dwóch tygodni słyszę tylko wasze kłótnie. - w końcu głos zabrała mama. - Jeśli uważasz, że dasz radę na maturze to jedź, tylko potem nie płacz, że się za mało uczyłaś lub nie miałaś warunków.
- Mamuś spokojnie poradzę sobie. Wszystko mam w małym palcu.
- Żebyś miała rację, teraz jedz śniadanie, bo spóźnisz się na samolot.
Zjedliśmy w milczeniu, byłam wciąż zła na ojca. Wiedziałam co robię, nie byłam już małym dzieckiem. Byłam pewna, że ten wyjazd wyjdzie mi na dobre, nie wiedziałam jednak, że obróci moje życie o 180 stopni...



Zostawiam was z prologiem, jeszcze nie wiem kiedy pojawi się rozdział pierwszy. Proszę o motywację dla mnie ( czyt. komentarz ) :* xoxo